wtorek, 2 sierpnia 2011

najlepiej!

Drugi, ostatni dzień Audioriver Festival i chwila odpoczynku za mną. Wzbogacony o nowe brzmienia i świeże doświadczenia muzyczne mogę pisać... a relacjonowanie tego festiwalu to sama przyjemność. Uwierzcie! Było... najlepiej!

Main Stage (cc-by-sa 3.0)

Światowa czołówka elektroniki wielu nurtów, niezła organizacja, miła atmosfera, fajni ludzie. Przez Płock przewinęło się tysiące festiwalowiczów, a na nadwiślańskiej plaży zagrały dziesiątki didżejów i producentów – wielu z nich uznawanych za kultowych. Ikony muzyki elektronicznej w postaci Svena Vätha i Paula Kalkrennera z jednej strony, a z drugiej – najświeższe odkrycia, zdobywające coraz większą popularność... Przykładowo bijąca rekordy popularności dubstepowa grupa Modestep z Wielkiej Brytanii.

Piana Party w fontannie
(cc-by-sa 3.0)
Spienieni muzyką
Większość soboty w festiwalowym Płocku mija – jak zawsze – na wypoczynku, regeneracji sił i... kąpieli w fontannie pełnej piany. Do tego Rynek Starego Miasta pełen nowoczesnych brzmień i wszystkich zainteresowanych alternatywną kulturą klubową – bawiących się i zdobywających w namiotach "Rynku Niezależnego" świeże informacje nt. wydarzeń oraz muzycznych i technologicznych nowości na rynku elektroniki w Polsce. Wśród prezentujących się: wiele firm z branży – m.in. Good Music Productions (organizator Free Form Festival, który w tym roku zapowiada się równie ciekawie jak płocki event), Electroclash Polska, Elektropunkz, czy Fundacja Plateaux.

O godz. 20:00 płocka plaża wróciła do życia. Zaczęło się od występu Jurka Przeździeckiego ze Stolicy oraz poznanianki An On Bast z Red Bull Music Academy (Main Stage). W międzyczasie występy innych rodzimych twórców niezależnej elektroniki – na scenach festiwalu zagrali: Bshosa i duet Catz'n Dogz (Circus) oraz Harper i Dubsknit (Hybrid).

Hybrid Tent (cc-by-sa 3.0)

Nieprzeciętne występy... Włosi z We Love ze swym performancem na żywo, Ernesto Ferreyra prosto z Argentyny, Gaiser z legendarnej wytwórni M-NUS, Son of Kick prezentujący brzmienia od electro po dubstep – to jedynie niektóre z występów poprzedzających gwiazdy wieczoru. A na dokładkę m.in. drum and bass w wykonaniu brytyjskiej formacji The Qemists (w wersji live) i Torgeira Byrknesa z Norwegii, znanego jako TeeBee oraz Gilles Peterson, znany m.in. z BBC Radio 1.


Modestep na scenie
(cc-by-sa 3.0)
Hybrid's "Feel Good"
Jednym z występów, które zapadły mi najbardziej w pamięć był koncert młodej, brytyjskiej grupy Modestep. Pod Hybrid Tent ludzie szaleli w rytm mocnych dubstepowych dźwięków wykonywanych na żywo przez turntablistę z całym zespołem. Nie zabrakło kawałka Feel Good, z jednym z bardziej znanych ostatnimi czasy dubstepowych motywów przewodnich. Niekwestionowany przebój. Znakomity występ.

Modestep na scenie (cc-by-sa 3.0)

Najbardziej cieszył oko i ucho widok Brytyjczyków, którzy wyśmienicie się bawili w czasie swego występu. A także krótko po nim... 

Raining Calling
W międzyczasie nad Płockiem zbierały się chmury... Deszcz lunął niedługo po występie Pretty Lights (US) – projektu Dereka Vincenta Smitha, który łączy brzmienia electro z innymi stylami muzycznymi, w tym z funkiem, soulem i trip-hopem. Takiej pogody można było się spodziewać... Pech chciał, że ulewa nadeszła nad Płock akurat na występ głównego head-linera wieczoru – Paula Kalkrennera.

Niemniej jednak, strugi deszczu nie odstraszyły festiwalowej publiczności. Imponującym tłumom zebranym na plaży i na skarpie aura zdawała się nie przeszkadzać. Ludzie bawili się znakomicie w czasie występu Kalkbrennera – ikony niemieckiej sceny klubowej, znanej z kultowej już roli Ickarusa w filmie Berlin Calling (2008). Niemiec gra w nim berlińskiego DJ'a uzależnionego od narkotyków i jednocześnie jest autorem doskonale skomponowanej ścieżki dźwiękowej do tego komediodramatu.

Paul Kalkbrenner (cc-by-sa 3.0)

Set Niemca pełen był najbardziej znanych kawałków, pochodzących ze wspomnianego krążka – zabrzmiały takie kompozycje jak chociażby Altes Kamuffel, Gebrünn Gebrünn, czy Azure. Majstersztyk produkcji. Usłyszeć to na żywo – bezcenne...

Circus Tent (cc-by-sa 3.0)

3,5 Vätha
Dłuuugą kulminacją ostatniej nocy festiwalu był prawie 3,5-godzinny set prawdziwej legendy – Svena Vätha. I to nie czczy frazes! To jedno z najważniejszych nazwisk w świecie elektroniki – od minimal techno, przez electro, aż po trance. Jak Europa długa i szeroka – od Obertshausen (skąd Väth pochodzi), aż po Ibizę (gdzie regularnie grywa, m.in. w słynnym klubie Amnesia) – to nazwisko obecne jest w line-up'ach najbardziej prestiżowych i najważniejszych imprez muzyki elektronicznej.

Tym razem zawitał do Polski... i zapewnił muzyczną ucztę każdemu koneserowi technicznych brzmień na światowym poziomie. Ponad trzy godziny "żywej" muzyki elektronicznej z płyt winylowych. Zaczęło świtać... Kolejny set, w wykonaniu niemieckiego duetu Pan-Pot – nie mniej energetyczny i porywający publikę do tańca – był zwieńczeniem całego festiwalu. Do samego końca pod Circus Tent, przy dźwiękach pitch black techno (jak swój styl określa niemiecki duet), wytrwał niemały tłum bawiących się ludzi. 

Sven Väth (cc-by-sa 3.0)

Płockiem skompilowany
Pisząc ten tekst, kolejny raz przesłuchałem dwóch znakomitych kompilacji – idealnie oddających charakter płockiego eventu. Pierwszą była zmiksowana przez duet ModeselektorBody Language Vol. 8 (2009). Doskonale dobrane brzmienia składanki – pełnej eksperymentalnych połączeń między techno, dubstepem, electro i hip-hopem – przypomniały mi ich szalony występ pierwszego dnia festiwalu i są kwintesencją muzycznej różnorodności z płockiej plaży.

Z kolei druga kompilacja – nieco starsza, bo z 2002 r. – to The Sound Of The Third Season, autorstwa Richiego Hawtina i Svena Vätha. Klasyka technicznych brzmień i jedna z jedenastu dotąd wydanych składanek firmowanych nazwiskiem Vätha – wyjątkowo wyszła spod skrzydeł wytwórni M-NUS, związanej z Hawtinem (pozostałe wydane zostały przez Cocoon Recordings – label Svena Vätha). Obaj panowie mają za sobą występy na Audioriver, co dodatkowo wzmaga apetyt na kolejną, siódmą już edycję festiwalu.

 

Na koniec nie mogłem się powstrzymać przed "zanurzeniem" się w muzycznej rzeczywistości autorstwa Kalkbrennera – tej ścieżki dźwiękowej słucha się po prostu wyśmienicie.

Niezależność na 17 tys. głosów
Na koniec drobna refleksja. W jednym z artykułów zapowiadających Audioriver w Gazecie Wyborczej przeczytałem, że "patrząc na historię tej imprezy, można prześledzić przemiany myślenia o tym, czym jest muzyka klubowa". Dokładnie.

Autor tekstu, Robert Sankowski podaje przykład muzyki elektronicznej, która na początku mody na clubbing w Polsce, kojarzyła się "dość jednoznacznie z graniem do tańca i (podkręconym często różnymi używkami) imprezowaniem do rana". Muzyka ta zaczęła się rozwijać i – jak argumentuje autor – różne projekty "ambicjami i ciężarem gatunkowym wykraczały daleko poza taneczny parkiet". Muzycy coraz chętniej przekraczali stylistyczne ograniczenia.

Zjawisko to – przejawiające się przede wszystkim w rozwoju ambitnej, niezależnej twórczości z zakresu szeroko pojętej elektroniki – w sposób szczególny uwidacznia się od lat na płockim festiwalu. Na plaży i rynku staromiejskim mamy okazję obcować z kulturą niezależną przez duże "k". Z niezależnością z prawdziwego zdarzenia. Festiwal doskonale realizuje swoją misję, której "celem jest szerzenie wszystkiego, co najlepsze w sztuce alternatywnej z naciskiem na muzykę elektroniczną" (jak ją określają – bardzo trafnie – organizatorzy).

Nie dziwi mnie fakt, że frekwencja festiwalu pobiła rekord – wg danych organizatora w Płocku bawiło się w tym roku ok. 17 tys. festiwalowiczów, co plasuje Audioriver na trzecim miejscu wśród festiwali biletowanych (po Open'erze i Coke Live Music Festivalu).

Cóż pozostaje mi dodać na koniec... Do zobaczenia za rok w Płocku! ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz